Nawigacja
Ostatnie poezje
Zbigniew Dumowski
Julia Szymańska, Kor...
Tadeusz Śledziewski
Kazimierz Domozych "...
Jakub Charkoowski
Julia Szymańska, Kor...
Tadeusz Śledziewski
Kazimierz Domozych "...
Jakub Charkoowski
Aktualnie online
Gości online: 4
Użytkowników online: 0
Łącznie użytkowników: 22
Najnowszy użytkownik: ankaszczecinianka
Użytkowników online: 0
Łącznie użytkowników: 22
Najnowszy użytkownik: ankaszczecinianka
Logowanie
Losowa Fotka
Partnerzy
Nawigacja
Paulina Mientkiewicz
Kalina
Kalino, Kalino
Rośniesz na mych oczach
Kiedy wiatr zawieje,
Smutniejesz.
I mówisz, żebym na Ciebie patrzyła.
Znikasz
I martwię się,
Że już Cię nie zobaczę.
Ale wracasz
Znowu jesteś
Moja Kalino
dla Córki, 16.03.2017 r.
Pan Miron
Powitał mnie Pan dzisiaj
Panie Mironie
uśmiechem.
Marzyłam o tym całą noc.
I teraz, w objęciach czułych, patrzymy na świat za oknem.
Niedostępny jeszcze dla Pana.
Zatrzymał Pan mój świat, Panie Mironie
Jednym spojrzeniem.
Czekałam na to cały rok.
I teraz, rozmowy nasze nieposkładane,
tłumaczą świat za oknem.
Twój niemowlęcy świat.
Dla Synka, 03.03.2017 r.
****
Jesteśmy tu teraz,
w chwilowym niebycie.
Białe drzwi otwierają się
co 8 godzin,
aby lekarstwo płynęło w Twoich żyłach.
Codziennie powoli patrzymy:
- na trawę, znikającą w paszczy kosiarki,
- na tramwaje, które słyszysz jeszcze zanim
domyślasz się, że to one,
- na żółtopomarańczowe ściany naszych dni.
W nocy,
trzymasz moją rękę i oddychasz spokojnie.
A ja przytulam do serca
ten niebyt.
Bo jest tylko nasz.
03.08.2018 r. pobyt z Mironem w szpitalu
* * *
zamknij oczy
ukołysz myśli strudzone
pożegnać ciebie to oddać ręce
nie słyszeć nic
utonąć
smutek rodzi się ze złości
ale łzy spływają ciszej
niż złe słowa
gdyby je wykrzyczeć
cicho więc
zamknij oczy
uspokój serce
pożegnać ciebie to oddać oczy
nie widzieć nic
i nie chcieć
* * *
biały jest świat nade mną
kiedy zimą leżę w trumnie
pod ziemią
spadają wszystkie wyroki losu
na dno mych myśli
w czeluść pojemną
na dachach równe pierzyny śniegu
poprzecinane łzami
nie mam pojęcia czemu nie marznę
w grudniową noc bezsenną
każdy wschód słońca oświetla blado
białawy świt i drzewa.
Dziś pomyślałam rano,
że tylko ciebie nie mam.
* * *
jest jeszcze ten strach
gorący, duszny
spowija ręce
nie mogę powiedzieć ci więcej
jest tylko
pomiędzy ustami
przestrzeni chwila
zanim zamknę oczy
zapleciona w tobie
w warkoczach czasu
pomiędzy wczoraj a jutro
jest tej chwili skrawek
gdzie strach trzyma się z boku
…nie mogę dorównać mu kroku
jest ciepło i mija
zły sen
nie ta chwila
jest lat tysiąc
a może dzień jeden
nie można tego wiedzieć
* * *
Robi się pusto
wśród ludzi, miejsc, które wspominam.
Liliowce zrzucają zwiędłe resztki pomarańczowego kwiatu,
mokrawego i śliskiego jeszcze.
Zanim zetnę łodygi,
będę patrzeć na resztki letniej urody
swoich marzeń.
Na drugim brzegu rzeki palą już liście,
pierwsze jabłka zgniłe przedwcześnie
i sny zabronione, mgliste.
Robi się pusto
w moim sercu,
kiedy nie umiem ci zaufać.
Choć mówisz to, co chcę usłyszeć -
patrzę na twoją twarz, oczy -
nie umiem uwierzyć bardziej,
niż kiedyś.
Zanim zakwitną następnego lata,
pomarańczowe wśród snów i pajęczyny,
będę patrzeć na twoją twarz,
badając,
czy nie spaliłeś wszystkich snów
i jabłek zgniłych przedwcześnie.
Historia trochę mokra
Muśnięci wiatrów różą,
krzykliwi poprzez mgłę,
znów okręt się wynurza,
przez fale dzielnie brnie.
Dziś błyszczy się nam pokład
i w żagle niebo dmie
historia trochę mokra
o gdzieś podwodnym dnie.
Nam przystań jest daleka
i odpoczynkiem wiatr,
nie widział nikt człowieka
od ładnych paru lat.
Gdzie znaleźć marzeń ląd,
wolnością tchnący sen?
Popłyńmy dziś pod prąd,
znów może udać się
dla Taty, 31.07.1997r.
* * *
Tak wiele nas,
choć nas wcale już nie ma.
Nie ma gwiazd,
już nie nosi nas ziemia.
I poranki,
co za sobą tak szybko…
Znów zepsuły nam wszystko.
Chciałby Świat,
by nam dano dość siły,
trochę ognia raz jeszcze, aby świece się tliły.
Aby spłynął jak deszcze
czas ten, co rozdzielił
i przyprawił o dreszcze.
Łza by chciała już wyschnąć,
krew znów szybko zapomnieć,
słoma w środku zagnieździć -
miękko, cicho i skromnie.
1996
"List - pożegnanie"
Wypłakałam już za Tobą całe oczy.
Wyśpiewałam pieśni tysiąc przeuroczych.
Ze stu słów uplotłam wiersze,
W tle scenerii niedzisiejszej.
Jeden miesiąc pod gwiazdami w ciszy,
Pięć nut granych, choć ich nikt nie słyszy –
Na dwie ręce.
Siedem życzeń.
Ósmy cud mój.
Zimny styczeń.
I ten śmiech Twój.
2005
"(S)tracenie"
Kiedy znów patrzy w jego oczy,
nie widząc cienia dawnych snów,
kiedy ta myśl się w głowie tłoczy,
że zamknie swoje serce znów –
nie czekaj,
oczu nie wypatruj,
nie szukaj.
Uciekaj daleko, do tamtych drzwi nie pukaj…
Kiedy już zapach (ten z poduszki)
przestaje sen przynosić jej,
kiedy zapomni jego oczy
i wszystkie zwiewne leśne dni –
nie całuj.
serca nie oddawaj
byle komu.
Nie zostawiaj tego,
co zostało ci.
2010
"Nowy przedział"
zbyt smutne
twoje słowa:
że nie pojedziemy razem koleją transsyberyjską,
że nie zerwiesz dla mnie lilii wodnej,
a kiedy przyjdzie mróz –
że nie mogę zrobić ci czapki.
Przychodzisz i odchodzisz
co kilka dni,
co kilka godzin.
Wczoraj nie przyszedłeś –
po raz pierwszy nie pomyślałam o tobie.
"Po drugiej stronie okna"
A tak, zazwyczaj gdy patrzę przez okno,
widzę te same drzewa i lampę uliczną,
widzę je z mojego okna,
przez które spoglądam od tylu lat
i o tej samej porze widzę to samo.
Zawsze ten sam słup,
te same jesienne powiewy.
Czasem chmury są inne,
ale tyle razy się przewijały,
że być może,
(jak w kalejdoskopie),
może powtórzyć się ten sam ich układ.
I wtedy czuję to przemijanie
i powracanie,
jak na taśmie
stuk - puk.
Już dawno nie wyszłam z domu, żeby być tam,
po drugiej stronie okna,
a mnie stamtąd nie widać,
więc nikt nie wie, że spoglądam przez nie
zawsze o tej porze.
* * *
Gdzie bywamy,
kiedy zamiera czyjś czas –
w świetle nocy,
w żarze dnia?
Gdzie jesteśmy,
gdy padają słowa,
które zatrzymują oddech?
Jest nam dobrze,
tam, gdzie bywamy
i nie słyszymy lamentu matek.
Jest nam spieszno do jutra,
a dla kogoś jutro,
to szpitalny korytarz,
mleczna zalewajka,
wenflon
i strach.
03.08.2018 r., pobyt z Mironem w szpitalu
* * *
Co noc, gdy ujrzeć twej twarzy nie mogę
I głowa ciąży, brak tchu i snu,
Z wdzięcznością słyszę skrzypiącą podłogę -
może to ty już nadchodzisz tu?
Czas ciągle płynie powoli i dręczy,
Wiatr cicho śpiewa swą pieśń końca dnia,
W białej koszuli w oknie ktoś klęczy
I prosi Boga, by zwrócił mu świat.
* * *
* * *
Zabawnie wyglądasz,
kiedy kot śpi ułożony wokół twojej głowy
niczym czapka otulając twoje myśli i sny
patrzę na te sny ale nie znam ich
uśmiechasz się i wiem, że nie śnisz o mnie.
Teraz ja mogę spać spokojnie.
* * *
* * *
zasypiam już,
czy to śmierć mnie przygarnia, nie wiem,
tonę w lekkości i wolniej oddycham, to cisza.
W migoczącej zieleni wiatru,
jesieni pierwszym oddechu,
dosłyszeć trudno jak mówisz do mnie
zza drzew, o których wiesz wszystko.
Zasypiam czy umieram -
to jeden nagły błysk
i pstryk,
nie słyszę prawie nic.
W migoczącym biciu serca,
jesieni pierwszym liściu,
słychać już tylko jak opada
z hukiem.
Już nic nie mówisz do mnie,
mówią tylko drzewa.
* * *
"Tato"
Gdy ktoś odchodzi,
jeszcze przez rok czuć jego zapach:
na ubraniach w szafie,
na małej poduszce, na której drzemał.
Można zatrzymać jego gąbkę,
szczoteczkę do zębów,
pulower.
Można w małym pudełku po butach
zebrać stare książeczki zdrowia, legitymacje i paszporty,
breloczek od kluczy i ostatni kupon totolotka,
którego nie zdążył sprawdzić.
Można mieć wiele, nie mając nic.
Dla pewności, że nie odszedł cały.
Jako dowód, że naprawdę istniał.
Kalino, Kalino
Rośniesz na mych oczach
Kiedy wiatr zawieje,
Smutniejesz.
I mówisz, żebym na Ciebie patrzyła.
Znikasz
I martwię się,
Że już Cię nie zobaczę.
Ale wracasz
Znowu jesteś
Moja Kalino
dla Córki, 16.03.2017 r.
Pan Miron
Powitał mnie Pan dzisiaj
Panie Mironie
uśmiechem.
Marzyłam o tym całą noc.
I teraz, w objęciach czułych, patrzymy na świat za oknem.
Niedostępny jeszcze dla Pana.
Zatrzymał Pan mój świat, Panie Mironie
Jednym spojrzeniem.
Czekałam na to cały rok.
I teraz, rozmowy nasze nieposkładane,
tłumaczą świat za oknem.
Twój niemowlęcy świat.
Dla Synka, 03.03.2017 r.
****
Jesteśmy tu teraz,
w chwilowym niebycie.
Białe drzwi otwierają się
co 8 godzin,
aby lekarstwo płynęło w Twoich żyłach.
Codziennie powoli patrzymy:
- na trawę, znikającą w paszczy kosiarki,
- na tramwaje, które słyszysz jeszcze zanim
domyślasz się, że to one,
- na żółtopomarańczowe ściany naszych dni.
W nocy,
trzymasz moją rękę i oddychasz spokojnie.
A ja przytulam do serca
ten niebyt.
Bo jest tylko nasz.
03.08.2018 r. pobyt z Mironem w szpitalu
* * *
zamknij oczy
ukołysz myśli strudzone
pożegnać ciebie to oddać ręce
nie słyszeć nic
utonąć
smutek rodzi się ze złości
ale łzy spływają ciszej
niż złe słowa
gdyby je wykrzyczeć
cicho więc
zamknij oczy
uspokój serce
pożegnać ciebie to oddać oczy
nie widzieć nic
i nie chcieć
* * *
biały jest świat nade mną
kiedy zimą leżę w trumnie
pod ziemią
spadają wszystkie wyroki losu
na dno mych myśli
w czeluść pojemną
na dachach równe pierzyny śniegu
poprzecinane łzami
nie mam pojęcia czemu nie marznę
w grudniową noc bezsenną
każdy wschód słońca oświetla blado
białawy świt i drzewa.
Dziś pomyślałam rano,
że tylko ciebie nie mam.
* * *
jest jeszcze ten strach
gorący, duszny
spowija ręce
nie mogę powiedzieć ci więcej
jest tylko
pomiędzy ustami
przestrzeni chwila
zanim zamknę oczy
zapleciona w tobie
w warkoczach czasu
pomiędzy wczoraj a jutro
jest tej chwili skrawek
gdzie strach trzyma się z boku
…nie mogę dorównać mu kroku
jest ciepło i mija
zły sen
nie ta chwila
jest lat tysiąc
a może dzień jeden
nie można tego wiedzieć
* * *
Robi się pusto
wśród ludzi, miejsc, które wspominam.
Liliowce zrzucają zwiędłe resztki pomarańczowego kwiatu,
mokrawego i śliskiego jeszcze.
Zanim zetnę łodygi,
będę patrzeć na resztki letniej urody
swoich marzeń.
Na drugim brzegu rzeki palą już liście,
pierwsze jabłka zgniłe przedwcześnie
i sny zabronione, mgliste.
Robi się pusto
w moim sercu,
kiedy nie umiem ci zaufać.
Choć mówisz to, co chcę usłyszeć -
patrzę na twoją twarz, oczy -
nie umiem uwierzyć bardziej,
niż kiedyś.
Zanim zakwitną następnego lata,
pomarańczowe wśród snów i pajęczyny,
będę patrzeć na twoją twarz,
badając,
czy nie spaliłeś wszystkich snów
i jabłek zgniłych przedwcześnie.
Historia trochę mokra
Muśnięci wiatrów różą,
krzykliwi poprzez mgłę,
znów okręt się wynurza,
przez fale dzielnie brnie.
Dziś błyszczy się nam pokład
i w żagle niebo dmie
historia trochę mokra
o gdzieś podwodnym dnie.
Nam przystań jest daleka
i odpoczynkiem wiatr,
nie widział nikt człowieka
od ładnych paru lat.
Gdzie znaleźć marzeń ląd,
wolnością tchnący sen?
Popłyńmy dziś pod prąd,
znów może udać się
dla Taty, 31.07.1997r.
* * *
Tak wiele nas,
choć nas wcale już nie ma.
Nie ma gwiazd,
już nie nosi nas ziemia.
I poranki,
co za sobą tak szybko…
Znów zepsuły nam wszystko.
Chciałby Świat,
by nam dano dość siły,
trochę ognia raz jeszcze, aby świece się tliły.
Aby spłynął jak deszcze
czas ten, co rozdzielił
i przyprawił o dreszcze.
Łza by chciała już wyschnąć,
krew znów szybko zapomnieć,
słoma w środku zagnieździć -
miękko, cicho i skromnie.
1996
"List - pożegnanie"
Wypłakałam już za Tobą całe oczy.
Wyśpiewałam pieśni tysiąc przeuroczych.
Ze stu słów uplotłam wiersze,
W tle scenerii niedzisiejszej.
Jeden miesiąc pod gwiazdami w ciszy,
Pięć nut granych, choć ich nikt nie słyszy –
Na dwie ręce.
Siedem życzeń.
Ósmy cud mój.
Zimny styczeń.
I ten śmiech Twój.
2005
"(S)tracenie"
Kiedy znów patrzy w jego oczy,
nie widząc cienia dawnych snów,
kiedy ta myśl się w głowie tłoczy,
że zamknie swoje serce znów –
nie czekaj,
oczu nie wypatruj,
nie szukaj.
Uciekaj daleko, do tamtych drzwi nie pukaj…
Kiedy już zapach (ten z poduszki)
przestaje sen przynosić jej,
kiedy zapomni jego oczy
i wszystkie zwiewne leśne dni –
nie całuj.
serca nie oddawaj
byle komu.
Nie zostawiaj tego,
co zostało ci.
2010
"Nowy przedział"
zbyt smutne
twoje słowa:
że nie pojedziemy razem koleją transsyberyjską,
że nie zerwiesz dla mnie lilii wodnej,
a kiedy przyjdzie mróz –
że nie mogę zrobić ci czapki.
Przychodzisz i odchodzisz
co kilka dni,
co kilka godzin.
Wczoraj nie przyszedłeś –
po raz pierwszy nie pomyślałam o tobie.
"Po drugiej stronie okna"
A tak, zazwyczaj gdy patrzę przez okno,
widzę te same drzewa i lampę uliczną,
widzę je z mojego okna,
przez które spoglądam od tylu lat
i o tej samej porze widzę to samo.
Zawsze ten sam słup,
te same jesienne powiewy.
Czasem chmury są inne,
ale tyle razy się przewijały,
że być może,
(jak w kalejdoskopie),
może powtórzyć się ten sam ich układ.
I wtedy czuję to przemijanie
i powracanie,
jak na taśmie
stuk - puk.
Już dawno nie wyszłam z domu, żeby być tam,
po drugiej stronie okna,
a mnie stamtąd nie widać,
więc nikt nie wie, że spoglądam przez nie
zawsze o tej porze.
* * *
Gdzie bywamy,
kiedy zamiera czyjś czas –
w świetle nocy,
w żarze dnia?
Gdzie jesteśmy,
gdy padają słowa,
które zatrzymują oddech?
Jest nam dobrze,
tam, gdzie bywamy
i nie słyszymy lamentu matek.
Jest nam spieszno do jutra,
a dla kogoś jutro,
to szpitalny korytarz,
mleczna zalewajka,
wenflon
i strach.
03.08.2018 r., pobyt z Mironem w szpitalu
* * *
Co noc, gdy ujrzeć twej twarzy nie mogę
I głowa ciąży, brak tchu i snu,
Z wdzięcznością słyszę skrzypiącą podłogę -
może to ty już nadchodzisz tu?
Czas ciągle płynie powoli i dręczy,
Wiatr cicho śpiewa swą pieśń końca dnia,
W białej koszuli w oknie ktoś klęczy
I prosi Boga, by zwrócił mu świat.
* * *
* * *
Zabawnie wyglądasz,
kiedy kot śpi ułożony wokół twojej głowy
niczym czapka otulając twoje myśli i sny
patrzę na te sny ale nie znam ich
uśmiechasz się i wiem, że nie śnisz o mnie.
Teraz ja mogę spać spokojnie.
* * *
* * *
zasypiam już,
czy to śmierć mnie przygarnia, nie wiem,
tonę w lekkości i wolniej oddycham, to cisza.
W migoczącej zieleni wiatru,
jesieni pierwszym oddechu,
dosłyszeć trudno jak mówisz do mnie
zza drzew, o których wiesz wszystko.
Zasypiam czy umieram -
to jeden nagły błysk
i pstryk,
nie słyszę prawie nic.
W migoczącym biciu serca,
jesieni pierwszym liściu,
słychać już tylko jak opada
z hukiem.
Już nic nie mówisz do mnie,
mówią tylko drzewa.
* * *
"Tato"
Gdy ktoś odchodzi,
jeszcze przez rok czuć jego zapach:
na ubraniach w szafie,
na małej poduszce, na której drzemał.
Można zatrzymać jego gąbkę,
szczoteczkę do zębów,
pulower.
Można w małym pudełku po butach
zebrać stare książeczki zdrowia, legitymacje i paszporty,
breloczek od kluczy i ostatni kupon totolotka,
którego nie zdążył sprawdzić.
Można mieć wiele, nie mając nic.
Dla pewności, że nie odszedł cały.
Jako dowód, że naprawdę istniał.
Komentarze
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
Oceny
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.
Świetne! | 0% | [0 głosów] | |
Bardzo dobre | 100% | [1 głos] | |
Dobre | 0% | [0 głosów] | |
Średnie | 0% | [0 głosów] | |
Słabe | 0% | [0 głosów] |
dnia styczeń 19 2019 06:28:16