Nawigacja
Ostatnie poezje
Zbigniew Dumowski
Julia Szymańska, Kor...
Tadeusz Śledziewski
Kazimierz Domozych "...
Jakub Charkoowski
Julia Szymańska, Kor...
Tadeusz Śledziewski
Kazimierz Domozych "...
Jakub Charkoowski
Aktualnie online
Gości online: 2
Użytkowników online: 0
Łącznie użytkowników: 22
Najnowszy użytkownik: ankaszczecinianka
Użytkowników online: 0
Łącznie użytkowników: 22
Najnowszy użytkownik: ankaszczecinianka
Logowanie
Losowa Fotka
Partnerzy
Nawigacja
Wiersze i aforyzmy Tadeusza Śledziewskiego
Chrystus Pan
Chrystus Pan Syn Boga naszego
Wcielił się w człowieka, złem nękanego.
Przeżył życie uwielbiany, jak i dręczony
A zakończył je, do krzyża przygwożdżony.
Dlatego to wszystko się wydarzyło
By plemię ludzkie zauważyło
Że wszelkie trudy życia, jak i cierpienie
To konieczność, nie boskie swawolenie.
Że dźwiganie krzyża, przez Syna Bożego
To świadectwo niemożności pozbycia się złego.
Niech wraz, ze Zmartwychwstaniem Chrystusa Pana
Dużo zdrowia i pozytywnej energii zostanie Panu przyznana.
Bogactwo świata
Świat ma, tak barw jak i przeróżnych bogactw wiele.
Tylko, nie wszyscy wykorzystują je - na zbożne cele.
Nasze twarze
Gdyby twarze, poza pięknem, także dobrem emanowały
Na pewno bieda z nędzą głodem by przymierały.
Losy Ludzkości
Losy ludzkości chadzają krętymi drogami.
A my z nich nawet wykrotów nie usuwamy.
I choć długie są dzieje ludzkości
Nic nas nie nauczyły błędy z przeszłości.
Co gorsze, zamiast wzajemnego wspierania,
Szukamy sposobu, nad innymi zapanowania.
A że bardziej smakuje życie w wolności.
Nie każdy godzi się na niewoli uciążliwości.
Stąd krwawe plamy zawiera historii księga.
Z dawien dawna jak odwieczna pamięć sięga.
Czy kiedyś się zdobędziemy i nasze przywary
Przepędzimy, na wszechświata bezmiary?
Zapytany nie udzielił bym innej rady,
Jak tej by wejść z Losem w układy
I prosić Go Panie! Panie!
- Mniej nad nami zmiłowanie.
Spraw byśmy się odmienili
I najzwyczajniej się polubili.
Niechby już zawsze, traktował jeden drugiego,
Nie, jak niewolnika, lecz, jak brata swego.
Jeśli o to Go poprosimy wierzcie On sprawi,
Że księga naszej historii, nigdy się już nie zakrwawi.
Refleksja po Panu Wołodyjowskim z lat siedemdziesiątych
Kocham Cię Ojczyzno! Ze łzą w oku,
Wspominając lud twój mężny,
Czerpiący życie z twoich soków.
A dziś - ? Czerpiemy wzajem z siebie.
O biedna Matko!
Oblepiona jest jemiołami twa korona.
Biało czerwonaś, w zimie, w lecie.
Cóż z tego?
Jak każdy na swój sposób drze Cię.
Żeby Polska, dobrze się miała
I własną piersią zło odpierała,
Nie wystarczy klęsk świętowanie.
Koniecznością jest, o tu i teraz zadbanie.
My zaś nad swymi porażkami ubolewamy.
A wszechobecnej podłości nie zwalczamy.
A wiedzmy, że żołnierzami wyklętymi
Zawsze są, walczący z władzami podłymi.
Chwyćmy więc dzisiaj oszczepy w dłonie
I utkwijmy je wszystkie w podłości łonie.
Żeby polskie łany, uczciwością zaszumiały.
A wszystkie źdźbła swobodnie wzrastały.
Wtedy nikt, nikogo wyklinał nie będzie,
Bo zgodne współżycie zapanuje wszędzie.
Czas
Przed czasem uklęknę
Oddając pokłon rzeknę:
Czasie!
Tyś podobny Bogu!
Tyś ważną nogą w Trójnogu!
A na Trójnogu cały wszechświat stoi.
Poza nim, nic się nie ostoi.
Wy Czas, Przestrzeń i Życie
Filary bytu stanowicie!
Zapewne Wy władcze trzy wielkości
Przetrwacie, od minus, do plus nieskończoności.
Wszak początku i końca waszego nie znamy.
Jedynie co wiemy to to, że w Was trwamy.
Bez Ciebie Czasie nie ma istnienia.
Odmierzasz życie każdego stworzenia.
W Tobie odbywa się ożywianie
I w Tobie, też umieranie.
Jesteś Panem rozniecania i wygaszania!
Jak i przedziału, między nimi trwania.
Jednak mimo swej ważności
Nie wyzbyłeś się relatywności.
Cwałem wydajesz się jednemu
Stępem, zaś drugiemu.
Twój bieg, nieustający
Z nikim i z niczym się nie liczący
Jednemu zaszkodzi
A drugiemu dogodzi.
Nieczułyś na prośby i błagania
Odmawiasz datków przyjmowania.
Nikt Cię nie zjedna, ani przekupi.
Jedynie fart, gdy się, do Cię przycupi
Potrafi chwycić garstkę chwili
Która człekowi życie umili.
Wspomnę moja śp. Mama
Często powtarzała
Pamiętaj! Czas leci, czas nie czeka
Czas goni i czas ucieka.
I jak tu pojąć Cię?
Czy ktoś oświeci mnie?
Nie! Nie! Nie!
Nie będę dłużej drążył Cię
Pewnie wchodzisz, z Bogiem w układy
Temu nie ma na Cię rady.
Tak! Tak!
Musisz mieć z Bogiem wiele wspólnego
Jako że nic nie zadziała bez przyzwolenia twego.
Aleee? Ale czy Ty z Przestrzenią i Życiem
W Bycie
Spełniacie swoją rolę należycie?
Cooo?
Co ja słyszę? Nie uwierzycie!
Przypomina mi! Beze Mnie, Przestrzeni i Życia
Nie byłoby żadnego Bycia .
Słowo do Poezji
Poezjo!
Nie zasłaniaj, przede mną oblicza.
Od tak dawna kocham cię
I nadal jesteś dla mnie tajemnicza.
Znam Cię tylko z przekazu ludzkiego
I z wyobrażenia swego.
Podobno przyjaźnie traktujesz ludzi
Jednak, wielu Cię kochających
By Cię ujrzeć, na próżno się trudzi.
Wybrańcom ukazujesz się
W pełnej barw tęczy.
Ich oczy Cię widzą.
Ich uszy słyszą, Twe słowa.
Kapią się w Twojej toni.
A bywa, że sadzasz ich
Po swojej prawej stronie.
Oni Cię ukrywają
w obłokach, wysoko
Aby Cię nie zauważyło
Dnia powszedniego oko.
Zawłaszczają Ciebie
Wybrankę, ulubienicę Bogów.
Dzień Powszedni w poprzek staje.
Też chce mieć Twoje piękno
Barwne pola i gaje.
Chce być:
Brzaskiem wiosennego nieba
Poświatą zieleni
Tkaniną ze słonecznych promieni
Siostrą, bratem
Jak i matką troskliwą.
Nie tylko, codziennością uciążliwą.
Chce, byś zajrzała
Do jego duszy i ciała.
I przytuliła do swego łona
Niczym kochająca, męża żona.
Może wtedy, dzień powszedni
Nie byłby taki powszedni?
Może byśmy wtedy
Twoim pięknem zachwyceni
Miast złem, dobrocią emanowali
I rzadziej, ze sobą wojowali?
Jedno jest pewne!
Dzień powszedni byłby zadowolony
Gdybyś uchyliła, swych okien zasłony.
Ujrzawszy Cię, w pełnej krasie
Oddałby, należny pokłon dla Cię.
Czy sprostasz, czy pochylisz się
Nad potrzebami powszechności?
Odpowiadając, pamiętaj!
By zrozumiała była twa mowa
Musisz używać, prostego słowa.
Świat ma, tak barw jak i przeróżnych bogactw wiele.
Tylko, nie wszyscy wykorzystują je - na zbożne cele.
Nasze twarze
Gdyby twarze, poza pięknem, także dobrem emanowały
Na pewno bieda z nędzą głodem by przymierały.
Losy Ludzkości
Losy ludzkości chadzają krętymi drogami.
A my z nich nawet wykrotów nie usuwamy.
I choć długie są dzieje ludzkości
Nic nas nie nauczyły błędy z przeszłości.
Co gorsze, zamiast wzajemnego wspierania,
Szukamy sposobu, nad innymi zapanowania.
A że bardziej smakuje życie w wolności.
Nie każdy godzi się na niewoli uciążliwości.
Stąd krwawe plamy zawiera historii księga.
Z dawien dawna jak odwieczna pamięć sięga.
Czy kiedyś się zdobędziemy i nasze przywary
Przepędzimy, na wszechświata bezmiary?
Zapytany nie udzielił bym innej rady,
Jak tej by wejść z Losem w układy
I prosić Go Panie! Panie!
- Mniej nad nami zmiłowanie.
Spraw byśmy się odmienili
I najzwyczajniej się polubili.
Niechby już zawsze, traktował jeden drugiego,
Nie, jak niewolnika, lecz, jak brata swego.
Jeśli o to Go poprosimy wierzcie On sprawi,
Że księga naszej historii, nigdy się już nie zakrwawi.
Refleksja po Panu Wołodyjowskim z lat siedemdziesiątych
Kocham Cię Ojczyzno! Ze łzą w oku,
Wspominając lud twój mężny,
Czerpiący życie z twoich soków.
A dziś - ? Czerpiemy wzajem z siebie.
O biedna Matko!
Oblepiona jest jemiołami twa korona.
Biało czerwonaś, w zimie, w lecie.
Cóż z tego?
Jak każdy na swój sposób drze Cię.
Żeby Polska, dobrze się miała
I własną piersią zło odpierała,
Nie wystarczy klęsk świętowanie.
Koniecznością jest, o tu i teraz zadbanie.
My zaś nad swymi porażkami ubolewamy.
A wszechobecnej podłości nie zwalczamy.
A wiedzmy, że żołnierzami wyklętymi
Zawsze są, walczący z władzami podłymi.
Chwyćmy więc dzisiaj oszczepy w dłonie
I utkwijmy je wszystkie w podłości łonie.
Żeby polskie łany, uczciwością zaszumiały.
A wszystkie źdźbła swobodnie wzrastały.
Wtedy nikt, nikogo wyklinał nie będzie,
Bo zgodne współżycie zapanuje wszędzie.
Czas
Przed czasem uklęknę
Oddając pokłon rzeknę:
Czasie!
Tyś podobny Bogu!
Tyś ważną nogą w Trójnogu!
A na Trójnogu cały wszechświat stoi.
Poza nim, nic się nie ostoi.
Wy Czas, Przestrzeń i Życie
Filary bytu stanowicie!
Zapewne Wy władcze trzy wielkości
Przetrwacie, od minus, do plus nieskończoności.
Wszak początku i końca waszego nie znamy.
Jedynie co wiemy to to, że w Was trwamy.
Bez Ciebie Czasie nie ma istnienia.
Odmierzasz życie każdego stworzenia.
W Tobie odbywa się ożywianie
I w Tobie, też umieranie.
Jesteś Panem rozniecania i wygaszania!
Jak i przedziału, między nimi trwania.
Jednak mimo swej ważności
Nie wyzbyłeś się relatywności.
Cwałem wydajesz się jednemu
Stępem, zaś drugiemu.
Twój bieg, nieustający
Z nikim i z niczym się nie liczący
Jednemu zaszkodzi
A drugiemu dogodzi.
Nieczułyś na prośby i błagania
Odmawiasz datków przyjmowania.
Nikt Cię nie zjedna, ani przekupi.
Jedynie fart, gdy się, do Cię przycupi
Potrafi chwycić garstkę chwili
Która człekowi życie umili.
Wspomnę moja śp. Mama
Często powtarzała
Pamiętaj! Czas leci, czas nie czeka
Czas goni i czas ucieka.
I jak tu pojąć Cię?
Czy ktoś oświeci mnie?
Nie! Nie! Nie!
Nie będę dłużej drążył Cię
Pewnie wchodzisz, z Bogiem w układy
Temu nie ma na Cię rady.
Tak! Tak!
Musisz mieć z Bogiem wiele wspólnego
Jako że nic nie zadziała bez przyzwolenia twego.
Aleee? Ale czy Ty z Przestrzenią i Życiem
W Bycie
Spełniacie swoją rolę należycie?
Cooo?
Co ja słyszę? Nie uwierzycie!
Przypomina mi! Beze Mnie, Przestrzeni i Życia
Nie byłoby żadnego Bycia .
Słowo do Poezji
Poezjo!
Nie zasłaniaj, przede mną oblicza.
Od tak dawna kocham cię
I nadal jesteś dla mnie tajemnicza.
Znam Cię tylko z przekazu ludzkiego
I z wyobrażenia swego.
Podobno przyjaźnie traktujesz ludzi
Jednak, wielu Cię kochających
By Cię ujrzeć, na próżno się trudzi.
Wybrańcom ukazujesz się
W pełnej barw tęczy.
Ich oczy Cię widzą.
Ich uszy słyszą, Twe słowa.
Kapią się w Twojej toni.
A bywa, że sadzasz ich
Po swojej prawej stronie.
Oni Cię ukrywają
w obłokach, wysoko
Aby Cię nie zauważyło
Dnia powszedniego oko.
Zawłaszczają Ciebie
Wybrankę, ulubienicę Bogów.
Dzień Powszedni w poprzek staje.
Też chce mieć Twoje piękno
Barwne pola i gaje.
Chce być:
Brzaskiem wiosennego nieba
Poświatą zieleni
Tkaniną ze słonecznych promieni
Siostrą, bratem
Jak i matką troskliwą.
Nie tylko, codziennością uciążliwą.
Chce, byś zajrzała
Do jego duszy i ciała.
I przytuliła do swego łona
Niczym kochająca, męża żona.
Może wtedy, dzień powszedni
Nie byłby taki powszedni?
Może byśmy wtedy
Twoim pięknem zachwyceni
Miast złem, dobrocią emanowali
I rzadziej, ze sobą wojowali?
Jedno jest pewne!
Dzień powszedni byłby zadowolony
Gdybyś uchyliła, swych okien zasłony.
Ujrzawszy Cię, w pełnej krasie
Oddałby, należny pokłon dla Cię.
Czy sprostasz, czy pochylisz się
Nad potrzebami powszechności?
Odpowiadając, pamiętaj!
By zrozumiała była twa mowa
Musisz używać, prostego słowa.
Komentarze
Brak komentarzy. Może czas dodać swój?
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
Oceny
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.
Brak ocen. Może czas dodać swoją?